Wesele a wojna na Ukrainie
Czy można i wypada cieszyć się z wesela, kiedy trwa wojna a tysiące Ukraińców przyjeżdża do Polski by ratować życie
Dylemat, z którym boryka się wiele osób, które zaplanowały wesela tej wiosny. Przez ostatnie 2 lata pandemia, przez którą wiele par było zmuszonych przesunąć ślub. Teraz konflikt w Ukrainie i związane z nim ludzkie tragedie, które obserwujemy każdego dnia. Doświadczamy ich, bo chyba nie ma osoby, która pozostałaby wobec tego koszmaru obojętna.
Oddajcie więc cesarzowi to, co jest cesarskie, a Bogu to, co boskie
cytat z Biblii
Odwołać wesele?
Mamy taki pierwszy, empatyczny odruch, który podpowiada, że nie wypada cieszyć się i bawić, kiedy wokół dzieją się straszne rzeczy. Historyczne, przepełnione smutkiem, żalem, nieszczęściem na ogromną skalę. Są osoby, które jeszcze ten nastrój podkręcają, mówiąc: „Jak tu się bawić, skoro ludzie umierają, nie mają gdzie mieszkać, co jeść?”, „Lepiej skup się na pomaganiu potrzebującym, zamiast wydawać kasę na zbytki”, „Nie wstyd Ci epatować szczęściem w obliczu wojny, która za moment może i nas dotknąć?”. I nakręcają spiralę lęku…
Być może już z podobnymi głosami się spotkaliście, być może takie opinie są przed Wami. Nie osądzajcie ludzi, którzy tak mówią, bo być może tak myślą i tak by na Waszym miejscu postąpili. Możliwe, że łatwo im osądzać właśnie dlatego, że nie są w Waszej sytuacji? Nie potrafią lub nie chcą postawić się na Waszym miejscu. Nie mają świadomości ile Was ta decyzja kosztuje, nie obchodzi ich, że swoją postawą boleśnie Was ranią. Jest to dla mnie postawa ogromnie egoistyczna. Odwołująca się do bliżej niesprecyzowanego poczucia winy, którym rodzice często manipulują dziećmi.
Co więc zrobić?
Może najpierw zadajcie sobie kluczowe pytanie: – Czy odwołanie wesela coś zmieni w skali wojny?
Jeśli myślicie o odwołaniu wesela wyłącznie z powodu „co inni powiedzą”, to sądzę, że nie jest to wystarczający argument. Tak jak we wszystkich innych dziedzinach. Społeczny nacisk lubi wtłaczać nas w poczucie winy, próbuje osadzić w cierpieniu. W kontekście otaczającej nas rzeczywistości jedyną słuszną wydaje mi się postawa, która odda „Bogu co boskie, cesarzowi co cesarskie”. Kto i na ile może pomaga potrzebującym, ocenia sam i rozlicza się względem siebie, swojego sumienia. Wcale nie musi udzielać wsparcia kosztem swoich istotnych potrzeb i swojego życia. Nie umniejszy to pomocy naszym sąsiadom, a nam może wręcz pomóc zbudować konkretny fundament.
Im więcej mamy, tym więcej możemy dać innym. Nie chodzi tu wyłącznie o rzeczy materialne.
Goście, którzy uważają, że nie wypada w zaistniałej sytuacji iść na wesele, wcale tego robić nie muszą. Przede wszystkim jednak powinni powstrzymać się od hejtu i krytykowania narzeczonych, że „robią wesele w takich czasach”. Zachować swoją opinię wyłącznie dla siebie.
Masz prawo do radości i jej wyrażania
Ślub i wesele z definicji są przeżyciem radosnym. Wesele jest po to, by się bawić i celebrować chwile. Z psychologicznego punku widzenia radość, świętowanie i podnoszenie dobrej energii, są kluczowe dla naszego samopoczucia psychicznego. Do tego, by lepiej funkcjonować i wzmacniać się. Nie od dziś wiadomo, że długotrwały stres ogromnie osłabia organizm, prowadzi do zaburzeń psychosomatycznych, w konsekwencji do fizycznych. Czyli chorób. A lockdown w tym temacie zebrał już i tak imponujące żniwo.
Zadbajmy o swój dobrostan psychiczny. W przestrzeni zdrowego egoizmu, jak w sytuacji, gdy w samolocie wyskakują maski tlenowe: NAJPIERW matka, później dziecko. Chyba nie potrzeba wyjaśniać dlaczego 🙂
-SAG-
Dołączcie do dyskusji na ten temat na facebooku (klik w ikonkę F):