Fotografia ślubna – modnie i klasycznie
Fotografia ślubna – modnie i klasycznie
Moda i trend mają jedną wspólną cechę. Są zmienne. Oddają oczywiście ducha czasów, ale raczej na krótko. Modny telefon o futurystycznych kształtach bardzo szybko zastąpiony zostanie innym, bardziej stonowanym, bo taki będzie akurat panować trend. Fryzura Limahla też była kiedyś modna, ale kto się dzisiaj tak uczesze? Animacje z gołębiami i sztucznymi balonikami, którymi kamerzyści ślubni tak chętnie ozdabiali swoje filmy też były super. Naprawdę. Dwadzieścia lat temu, krótko, ale były. Tak samo, jak zdjęcia par młodych w wodzie.
Sesja ślubna – stawiać na modę, czy klasykę?
Stary, mi już słabo, jak proszą mnie o zdjęcia na piaskowni i w wodzie. W poniedziałek zdjęcia w wodzie, we wtorek w wodzie, w środę na piaskowni, a w czwartek spotkanie z klientem, który się znowu zapyta, czy zrobię mu w wodzie – żalił mi się mi się kiedyś jeden z lepszych fotografów ślubnych we Wrocławiu, popijając butelkę wody, w której pewnie też widział pluskającą się pannę młodą w białej sukni. Sam sobie winien, bo to on tę modę wykreował. Zdjęcia w wodzie robili wszyscy. Jedni lepiej, cała reszta gorzej. Doszło do tego, że niektórzy „mistrzowie aparatu” kazali spacerować za rękę swoim modelom w zanurzeniu po szyję. To nic, że poza nie ta, fatalne światło, a zdjęcie aż śmierdzi mułem. Ważne, że w wodzie i w pełnym „umundurowaniu ślubnym”.
Potem były ruiny. Chcemy zdjęcia w zburzonej fabryce albo w zrujnowanym domu – a dlaczego? – bo nam się podobają. Zrobiłem.
Robiłem też zdjęcia w sali kinowej i w kasynie. Zdjęcia mniej lub bardziej rozebrane. Zdjęcia na polu i w szuwarach. Pod wodą na basenie i w lunaparku na diabelskim młynie. Pannę młodą tańcząca na rurze i pana młodego w butach do koszykówki. Starcie na ringu bokserskim i portrety przez stłuczone szyby. Robiłem, bo taka była moda i życzenie klientów.
Po latach wracałem do moich nowożeńców, robiąc zdjęcia ciążowe albo chrzest. Coraz częściej komunie ich dzieci (Jezu, ile ja mam już lat?!). Klientów mam różnych. Bogatszych i mniej zamożnych. Starszych i młodszych. Z Polski i z Zachodu. Z tytułami i bez. Łączy ich jedno. Na żadnej ścianie nie wisi zdjęcie w wodzie. Naprawdę. Ani nawet w ruinach. Żadnych fikołków na sianie i jazdy pary młodej w sklepowym wózku. Bo to nie wypada wieszać, bo każdy ma takie zdjęcia, bo przestało nam się podobać, bo dzieci, bo rodzice, bo trochę wiocha, bo zrozumieliśmy…
Zaczynamy od klasyki – tak zawsze rozpoczynam rozmowę z klientem ustalając scenariusz pleneru. Czasami nie chcą, bo wolą od razu swoje złomowiska i zdjęcia w ogniu.
Kilka ustawień i póz mających swoją genezę w malarstwie i rzeźbie nie zaszkodzi – namawiam – najwyżej schowacie je potem na dno szuflady. Potraktujcie to, jako rozgrzewkę – tłumaczę – przyzwyczaicie się do aparatu, wyluzujecie, zanim wskoczycie do wody. W myślach dodaję –zobaczycie, że tylko „rozgrzewka” wygra z czasem, modą i trendami.
……………………………………
PMP w rozmowie z Kryspinem Matusewiczem, Ekspertem fotograficznym z Foto HQ