Historia niedopitego espresso
Historia niedopitego espresso
Jest pierwsza w nocy. Ciocia Helena tańczy jak szalona, chociaż gdzieś zgubiła buty. Wujek Janusz w poluzowanym krawacie okrąża ciocię, prawdopodobnie imitując moonwalk. Stoły uginają się od jedzenia, schłodzona wódka przechodzi z rąk do rąk i wraca na stół dopiero opróżniona, a czujna obsługa już zmierza do stołu z kolejną butelką. Śnieżnobiałe obrusy pokryły się gdzieniegdzie plamami z barszczu albo wina, kilka balonów opadło, a Ty zastanawiasz się, czy Twoja najlepsza przyjaciółka ze studiów dotrze bezpiecznie do stołu z tym serniczkiem, czy zostanie staranowana przez długiego węża, którego właśnie uformowali goście. Głowa węża ewidentnie zmierza w Twoim kierunku, żeby porwać Cię do tańca. Spoglądasz dyskretnie na zegarek. Pięć po pierwszej… To nie Twoja bajka? Pozwól zatem, że opowiem Ci zupełnie inną historię.
Tego dnia wszystko zaczęło się jak zwykle: słońce wstało po tej samej stronie co zawsze, budziki zadzwoniły, a ludzie po mniej lub bardziej krzepiącym śniadaniu ruszyli do swoich obowiązków. Dla kilku z nich ten dzień miał być jednak zupełnie inny niż wszystkie.
Florystka
Pobudka o czwartej rano, mocna kawa zaparzona w kubku termicznym i przyjemna jazda przez dopiero budzące się do życia miasto. Na giełdzie kwiatowej spory ruch, handlarze i kwiaciarki negocjują ceny, inni niosą całe naręcza kwiatów, szeleści papier, w który zawijane są rośliny, w powietrzu mieszają się zapachy róż, narcyzów, piwonii, frezji, goździków… Florystka wie, czego chce, więc zakupy idą sprawnie. Gorzej z zapakowaniem ich do auta. Po dłuższej chwili wnętrze samochodu wypełnia biel i wiele odcieni różu oraz intensywny zapach kwiatów. Można jechać. Kierunek: restauracja. To tam spędzi większość swojego dnia, pracując nad wyjątkowymi kompozycjami kwiatów. Uśmiecha się na myśl o końcowym efekcie: długi szpaler kwiatowy, rozłożysta wiązanka na stole, wokół dziesiątki migoczących w szkle świec. Będzie pięknie, intymnie, romantycznie.
Kucharz
Spróbujmy zajrzeć do pilnie strzeżonych garnków Kucharza. Nie będzie to łatwe, bo Szef Kuchni jest wszędzie, tu doda szczyptę kardamonu, tam kapnie oliwą, lekko poruszy patelnią, ostrym nożem poszatkuje warzywa. W kuchni pachnie nieziemsko, z garnków unosi się para, coś skwierczy na patelni, gdy tuż obok długie paski cukinii leżą spokojnie i czekają na swoją kolej. Wygląda na to, że dzisiaj Kucharz zaskoczy swoich gości wyjątkowymi daniami. Wie, co lubią, bo rozmawiał z nimi wcześniej, ale nie zdradził swoich pomysłów. Chce ich oczarować – smakiem, kolorem, podaniem. Zerka na zadowolonego z siebie Cukiernika, który właśnie ukończył maleńki tort, dopieszczając dekoracje z owoców do perfekcji. Za parę chwil obaj nałożą wysokie czapki kucharskie i wyjdą przywitać się z gośćmi. Zapowiada się wykwintna kolacja!
Urzędnik
Urzędnik rozmyśla o nowelizacji ustawy z 29 września 1986 roku Prawo o aktach stanu cywilnego, w myśl której właśnie zmierza do wskazanej restauracji. Już od ponad dwóch lat przemierzał swoje miasto i jego okolice wzdłuż i wszerz, udzielając parom młodym ślubów w przeróżnych lokalizacjach. I to było piękne. Przed restauracją przystanął jeszcze na chwilę, żeby upewnić się, czy w teczce ma orła i paterę. Jest orzeł, jest patera na obrączki, można wchodzić. Ledwo przekroczył próg i znieruchomiał. Florystka właśnie zapalała ostatnie świece. Dziesiątki drobnych światełek migotały w całej sali wśród kwiatów, tworząc niepowtarzalny klimat. Był oczarowany. Po dłuższej chwili Urzędnik pewnym krokiem ruszył w stronę przygotowanego dla niego stołu, wyciągnął insygnia, paterę, przygotował dokumenty i jeszcze raz rozejrzał się po sali. To jednak dobra nowelizacja ustawy, pomyślał.
Kelner
Żelazko sunęło pewnie po białym kołnierzyku, strzelając parą na boki. Bez perfekcyjnie wyprasowanej koszuli nawet nie ruszał do pracy. Pracuje tu już od wielu lat i właśnie tak zaczyna każdy dzień. Chwilę później przejrzał się w lustrze, dumny z efektu wyprostował jeszcze muchę i ruszył po stawiające na nogi espresso. Dzisiaj będzie opiekował się tylko dwójką gości i poświęci im całą swoją uwagę. Wcześniej zdążył sprawdzić salę i tradycyjnie wypolerował ponownie już i tak wypolerowane kieliszki (tak dla świętego spokoju). Tymczasem z filiżanką gorącego espresso w ręku podszedł do okna, żeby… Idą!
Ty i On
Wchodzisz na salę, trzymając go mocno za rękę. Wcześniej widziałaś ją tylko w codziennej aranżacji, a dzisiaj jest naprawdę cudna. Chciałaś, żeby było romantycznie i kameralnie, wśród kwiatów, świec i z Waszą ulubioną muzyką w tle. I tak właśnie jest. Ekskluzywnie, tylko dla Was. Kelner delikatnym gestem wskazuje Wam drogę do Urzędnika. Bierzesz głęboki oddech, ściskasz mocniej jego rękę i ruszacie. To będzie Wasz wieczór.
Jaki morał jest z tej bajki?
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest jak najbardziej zamierzone. Taka historia może wydarzyć się naprawdę. Doświadcz jej.
Agnieszka Jaśkiewicz
Art Hotel Wrocław – intymne wesela NOWOŚĆ!